Kolonializacja – nowa ewangelizacja

Abp Stanisław Gądecki, Kolonizacja, ewangelizacja, nowa ewangelizacja i misja. Wielki Czwartek (Katedra Poznańska – 5.04.2012).

U progu Triduum Sacrumkapłani wszystkich Kościołów partykularnych na świecie spotykają się ze swoimi biskupami, aby sprawować uroczystą Mszę św. Krzyżma, w oczekiwaniu na wielki dzień, w którym Chrystus przez swoją własną krew stał się jedynym i wiecznym Kapłanem.

Razem z księżmi Biskupami jak najserdeczniej pozdrawiam każdego z Was, drodzy Synowie, Współbracia i Przyjaciele. Z wielką radością spotykam się z Wami w dniu, który przypomina nam święte namaszczenie, jakim zostaliśmy konsekrowani na obraz Chrystusa, który jest Pomazańcem Ojca.

W dzisiejszym dniu każdy z nas dziękuje Panu Bogu za otrzymane powołanie. Każdy wraca pamięcią do swoich początków. Do momentu, kiedy to po raz pierwszy Bóg „zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa” (2 Kor 4,6) a potem poprowadził do seminarium duchownego. Przeprowadził przez okres formacyjny i przywiódł do momentu świeceń, kiedy to – w pełni świadomie – odpowiedzieliśmy: „Oto ja, poślij nie!” (Iz 6,8). A dzisiaj każdy z nas może powtórzyć za Chrystusem słowa Proroka Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana” (Łk 4,18-19).

Po tym pierwszym „tak” zostaliśmy rozesłani; wyruszyliśmy do pracy duszpasterskiej. W międzyczasie przebyliśmy wiele dróg, „oddani posługiwaniu zleconemu nam przez miłosierdzie” (2Kor 4,1). Dziś ponawiamy nasze „tak” – wypowiedziane w dniu naszych święceń – i umacniamy naszą przynależność do Chrystusa. W takiej bowiem mierze, w jakiej każdy z nas posiada jasną świadomość własnej przynależności do Chrystusa, w takiej też może rozpoznawać podobną przynależność wszystkich innych kapłanów i tworzyć z nimi „komunię sakramentalną”. A jednocześnie przepraszamy Stwórcę za niedoskonałości, niewierności i grzechy, które popełniliśmy w międzyczasie z ludzkiej słabości.

Umiłowani Bracia w biskupstwie i prezbiteracie!

Podczas Mszy świętej Krzyżma chciałbym zatrzymać się przy dwóch sprawach; najpierw sprawie kolonizacji Europy, a następnie kapłańskiej odpowiedzi na ową kolonizację.

1.         MENTALNOŚĆ SKOLONIZOWANA

W ostatnim numerze „Frondy” znalazłem tekst – radykalny i nieco jednostronny, ale wiele mówiący – który twierdzi, że Europa jest kolonią. Że już została skolonizowana przez kulturę laicką (G. Górny, Europa czeka na dekolonizację, Fronda 62 (2012) 211-217).

a.         Kulturę tę można określić różnymi słowami: laicka, sekularna, liberalna, post oświeceniowa. Istotne jest to, iż jest to kultura materialistyczna, która odrzuca niemal wszystkie istotne elementy nauczania chrześcijańskiego (istnienie osobowego Boga, grzech pierworodny, wcielenie Syna Bożego, zmartwychwstanie ciał, możliwość wiecznego potępienia itd.).

 

Obecnie kultura laicka stała się dominującą w Europie nie tylko pośród ludzi niewierzących, ale również wśród tych, którzy nazywają siebie chrześcijanami. Dzisiaj powszechnie chrześcijanie nie myślą o sobie i nie rozumieją siebie – przede wszystkim – w kategoriach własnej religii, ale w kategoriach laickich, które pozostają obce ich własnej tradycji chrześcijańskiej.

Autor podaje prosty przykład, dotyczący większości chrześcijan w jakimkolwiek kraju europejskim. Otóż, kiedy słyszą oni w mediach, że Kościół powinien coś zrobić, to niemal automatycznie adresują te uwagi do biskupów i księży, czyli nie identyfikują się z Kościołem. Kościół traktowany jest przez nich jako instytucja zewnętrzna. Tym samym dzisiejsi „chrześcijanie” reprezentują laicki sposób widzenia, gdzie religia jawi się jako rzeczywistość mieszcząca się obok ich życia.

Proces ten zaszedł tak daleko, że wielu chrześcijan nie ma już nawet pojęcia, iż myśląc o własnej religii, posługują się obcymi tejże religii kategoriami. Większość nominalnych chrześcijan w Europie przyjęła – często nieświadomie – kształt charakteryzujący plemiona kulturowo podbite. Lud Boży stał się ludem skolonizowanym.

b.         A kultura ludów skolonizowanych jest głęboko dualistyczna. Charakteryzuje się ona pęknięciem między własną kulturą (którą uważa się za gorszą, peryferyjną, anachroniczną, zaściankową), a kulturą dominującą (uznawaną za wyższą, bardziej prestiżową, dającą awans towarzyski i społeczny). W związku z tym w ludach skolonizowanych rodzi się kompleks niższości. Wstydzą się one własnej kultury, z której nie do końca mogą się wyrwać i usiłują ją tak zmienić, by jak najbardziej upodobniła się do kultury dominującej.

W tym momencie autor artykułu wspomina historię, z jaką zetknął się podczas pobytu na Białorusi. Dwóch białoruskich chłopów szło pieszo ze wsi do miasta, rozmawiając ze sobą po drodze po białorusku. W momencie, gdy tylko przekroczyli granicę miasta, natychmiast przeszli na język rosyjski, chociaż do ich rozmowy nie przyłączyła się żadna nowa osoba. Zapytani, dlaczego tak zrobili, odpowiedzieli: „Po białorusku to my możemy sobie rozmawiać u siebie na wsi, a w mieście trzeba rozmawiać po miastowemu, to znaczy po rosyjsku”. Nic więc dziwnego, że w stolicy Białorusi mówi na co dzień po białorusku zaledwie kilka procent mieszkańców.

Nominalni chrześcijanie przypominają owych białoruskich chłopów. Gdy wkraczają w przestrzeń publiczną, porzucają sposób myślenia i postępowania charakterystyczny dla własnej religii i przejmują obce wzorce. Mało tego, są z tego dumni. Osoba wybrana niedawno marszałkiem Sejmu chwaliła się, że kiedy tylko przekracza próg swojego urzędu, pozostawia za sobą swoje chrześcijaństwo. To porażający przykład skolonizowanej mentalności chrześcijańskiej. Tego typu postawa – rugująca religię ze sfery publicznej w prywatność – sprawia, że choć w Europie przeważają ludzie, którzy nazywają się chrześcijanami, to kiedy faktycznie nadchodzi moment składania świadectwa – pozostaje ich niewielu.

W sytuacji konfliktu nominalni chrześcijanie opowiedzą się raczej za wskazaniami kultury dominującej, niż za wymogami swojej religii. Bagatelizują przy tym wagę własnych wyborów, a ich argumentacja w tym momencie przypomina jako żywo – podszytą kompleksem niższości – retorykę przedstawicieli ludów skolonizowanych. Kryje się za tym akceptacja obcego spojrzenia na własną tradycję, która jawi się jako niepełnowartościowa, drugorzędna i archaiczna.

Jednym z najczęstszych argumentów, mających usprawiedliwić defensywną postawę nominalnych chrześcijan w życiu publicznym jest stwierdzenie, że nie chcą narzucać swoich przekonań innym. Tym samym jednak rezygnują nie tylko z narzucania, ale w ogóle z prezentowania własnej wiary i składania świadectwa. Ta postawa potrafi być tak głęboko uwewnętrzniona, że wprost blokuje ona wyrażanie wiary nie tylko w sferze publicznej, lecz nawet w życiu osobistym. Jeden z byłych liderów kontrkultury w Polsce opowiadał, że kiedy nawrócił się na katolicyzm, miał duże opory, żeby u siebie w domu modlić się na kolanach, gdyż nawet przed samym sobą wstydził się takich gestów i uważał je za żenujące.

c.         Jeśli laicyzacja jest rodzajem mentalnej kolonizacji, to warto przyjrzeć się stosunkowi kolonizatorów do ludów podbitych. Niemiecki historyk Andreas Kappeler – w swej pracy o Ukraińcach w imperium rosyjskim – wyróżniał trzy kategorie, w jakich Rosjanie opisywali ludność ukraińską. Pierwszą z tych kategorii stanowili małorusi, drugą – mazepińcy, a trzecią – chochły. Małorusów hołubiono, gdyż byli lojalni wobec caratu i uważali się za część wielkiego narodu rosyjskiego. Ich ukraińskość ograniczała się do lokalnego kolorytu. Mazepińców (czyli zwolenników hetmana Mazepy) nienawidzono, gdyż opowiadali się na niepodległością Ukrainy i występowali przeciwko imperialnym zakusom Rosjan. Chochłami natomiast gardzono jako nieuświadomionym chłopskim bydłem.

Analogiczny jest stosunek współczesnej kultury laickiej do chrześcijaństwa. W roli małorusów występują tzw. katolicy postępowi, którzy uznają dogmaty świata laickiego za swoje własne. Z tej też racji są akceptowani i chwaleni przez główny nurt kultury laickiej. Religia w ich wydaniu jest tylko jednym z wielu folklorystycznych odcieni na pluralistycznym rynku idei. Jest jedną z wielu równorzędnych dróg zbawienia; ani gorszą, ani lepszą od pozostałych. Odpowiednikami mazepińców są katolicy integralni, którzy nie dają sobie narzucić obcych wzorców myślenia i postępowania, dlatego przeciwko nim kieruje się furia kolonizatorów, którzy wysuwają wobec nich oskarżenia o fundamentalizm, nietolerancję czy ksenofobię. Chochłami natomiast są rzesze przeciętnych chrześcijan, traktowanych z politowaniem, jako nieuświadomione masy, tkwiące w zabobonie.

Fakt, iż tak wielu katolików nie wie dzisiaj, czym tak naprawdę jest chrześcijaństwo, to najbardziej wymowny dowód skolonizowania Kościoła. Chrześcijaństwo jest często traktowane tylko jako rodzaj pewnego kodeksu moralnego. Jako przestarzały system nakazów i zakazów etycznych, uzupełniony określonym sposobem przeżywania własnej duchowości. Tymczasem w centrum chrześcijaństwa znajduje się osobowa relacja z Chrystusem, bez której chrześcijaństwo zamienia się w jakąś karykaturę.

2.         ODPOWIEDŹ KAPŁAŃSKA

Czy Chrystus zostawiłby swoją wiarę na zewnątrz z chwilą przestąpienia progu rzymskiego urzędu? Czy tak postąpiliby pierwsi chrześcijanie? Oni stali się świadkami Ewangelii, często za cenę własnego życia. Dzisiaj nikt nie wymaga od wyznawców Chrystusa w Europie takiej ofiary. Dzisiaj wystarczy czyjeś zmarszczenie brwi, uśmieszek pod nosem, drwiny kolegów, przygana szefa, krytyka w prasie.

Dlatego dzisiaj zadaniem każdego autentycznego chrześcijanina z osobna jest wyzwolenie się ze stanu mentalnej kolonizacji i powrót do własnej tożsamości. W o wiele większym stopniu – ze względu na sprawowany urząd – jest to palące zadanie kapłanów.

Naszą odpowiedzią na laicką kolonizację będzie „ewangelizacja”, czyli normalna praca duszpasterska.

Odpowiedzią będzie „nowa ewangelizacja”, czyli duszpasterstwo skierowane do tych, którzy zaniechali praktyk chrześcijańskich. Odpowiedzią będzie missio ad gentes – skierowana do tych, którzy jeszcze nie znają Chrystusa (por. Africae munus, 160). .

Sercem wszelkich działań ewangelizacyjnych jest głoszenie osoby Jezusa, wcielonego Słowa Bożego, umarłego i zmartwychwstałego, na zawsze obecnego w swoim Kościele.

Natomiast każdy kapłan staje się autentycznym ewangelizatorem jedynie wówczas, gdy wchodzi na drogę świętości. Nie wystarczy odnawiać metody duszpasterskie ani lepiej organizować i koordynować instytucje kościelne, ani też studiować z większą przenikliwością teologiczne podstawy wiary. Trzeba wzbudzić nowy zapał świętości wśród kapłanów, osób życia konsekrowanego oraz w całej wspólnocie chrześcijańskiej.

Ostatecznie po to każdy z nas otrzymał namaszczenie świętym olejem, wyrażającym siłę ducha, która zapewnia nam większą sprężystość w walce, potęgę i zwycięstwo. Zapewnia moc podobną do tej, która charakteryzowała zawodników namaszczanych oliwą przed ćwiczeniami na stadionie, namaszczonych żołnierzy, przygotowujących się do wojny.

Po to otrzymaliśmy wszyscy namaszczenie olejem wyrażającym uzdrowienie (por. Iz 1,6). Olejem, który koi rany, wzmacnia osłabione mięśnie, wygładza skórę i chroni ją przed szkodliwymi wpływami atmosfery. Olej, który Dobry Samarytanin aplikuje człowiekowi poranionemu przez zbójców (por. Łk 10, 30-34). Olej, który służył apostołom do uzdrawiania chorych (por. Mk 6,13; Jk 5,14).

Po to otrzymaliśmy wszyscy namaszczenie olejem wyrażającym odrodzenie, przywrócenie nam dawnej młodości. Odrodzenie, które – poprzez nacieranie oliwą – przywraca sprężystości zeschniętym tarczom wojowników (por. 2 Sm 1, 21). Odrodzenia ostrości lemieszy pługów przed oraniem.

Po to otrzymaliśmy namaszczenie olejem Krzyżma, dającym moc do walki duchowej. U kapłana tego rodzaju walka nie polega na stosowaniu przemocy, ale na tym, by walczył z niesprawiedliwością. By ukazywał moc sprawiedliwości i prawdy, służąc w ten sposób pokojowi. By gotów był on cierpieć z tego tytułu, bez ucieczki, podążając śladami Chrystusa, o którym św. Piotr mówi: „On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale zdawał się na Tego, który sądzi sprawiedliwie. On sam w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości” (1P 2, 23-24).

Po to otrzymaliśmy wszyscy namaszczenie olejem wyrażającym miłosierdzie Boga – greckie słowo elaion (olej) jest często kojarzone ze słowem eleos (miłosierdzie) – byśmy nieśli każdemu napotkanemu człowiekowi Boże miłosierdzie. Aby w kaganku naszego własnego życia nigdy nie zabrakło oleju miłosierdzia. Byśmy zapewnili go sobie w porę u Pana poprzez spotkanie z Jego Słowem, sakramentami, trwanie na modlitwie.

ZAKOŃCZENIE

Drodzy bracia! W duszpasterstwie nic się nie da osiągnąć pomijając kapłanów! W dzisiejsze święto kapłańskie pragnę na koniec wyrazić każdemu z Was moją wdzięczność za Waszą całoroczną, ofiarną – nieraz znoszącą wiele niezasłużonych inwektyw – posługę ludowi Bożemu w diecezji i poza jej granicami. Dziękuję Bogu za Wasze bycie kapłanami.

Niech nigdy nie zabraknie świętych kapłanów w służbie Ewangelii. Niech w każdej katedrze i każdym zakątku świata rozbrzmiewa hymn „Przybądź Duchu Stworzycielu”. Niech ten Duch rozpali w nowych pokoleniach pragnienie szerzenia królestwa Bożego aż po krańce ziemi.

Powierzam codzienną posługę każdego z Was Maryi, Matce Kapłanów. Niech Ona uprosi dla Was tę łaskę, abyście nigdy nie otrzaskali się z Tajemnicą złożoną w Wasze ręce. Abyście czynili wszystko, co jej Syn Wam powie. Oby modlitwa Maryi, wspierała każdy Wasz wysiłek nawrócenia, utrwalała każdą inicjatywę pojednania i czyniła skutecznym każde Wasze działanie na rzecz ewangelizacji, nowej ewangelizacji i misji.

Życzę każdemu z Was oraz Waszym wspólnotom parafialnym błogosławionych świąt Zmartwychwstania Pańskiego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.