Księża płacą podatek ryczałtowy od liczby mieszkańców swojej parafii. Także od ateistów, antyklerykałów i członków SLD. A więc również od posłów Wenderlicha i Senyszyn – pisze rzecznik abp. Stanisława Dziwisza
Starym zwyczajem spadkobiercy dawnej PZPR – dzisiejsze SLD – w okresie przedwyborczym wytaczają najcięższe działa w kierunku Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Nic nowego pod słońcem. Sporo kłamstw, półprawdy i niedomówienia. Stare przyzwyczajenia zostają. Mało konkretów, wiele epitetów. Kiedy słuchałem jednej z konferencji prasowych przedstawicieli SLD, zauważyłem, że od lat powtarzają utarte legendy. Powtórzenia bez pokrycia.
A co płacą?
Oto Jerzy Wenderlich chce walczyć z bogatymi księżmi. Tymczasem miażdżąca większość z nich nie ma pensji sięgającej nawet jednej trzeciej z 12 tysięcy złotych poselskiej pensji, darmowych przejazdów i immunitetu chroniącego przed karną odpowiedzialnością. Przyjaciółka posła Wenderlicha Joanna Senyszyn – najpierw była w PZPR, później w NSZZ „Solidarność”, a dziś w SLD – twierdzi, że księża nie płacą podatków. A co płacą jak nie podatki?
Każdy ksiądz pracujący w duszpasterstwie płaci podatek ryczałtowy ustanowiony przez państwo od liczby mieszkańców parafii. Inaczej mówiąc, płaci również od ateistów, antyklerykałów i członków SLD mieszkających na jej terenie. Jest to więc również podatek od posłów Wenderlicha i Senyszyn. Ile państwo uzna, tyle ksiądz musi zapłacić! Duchowni pracujący na uczelniach czy w innych ośrodkach oświatowych płacą jak każdy obywatel.
Dodatkowo – zgodnie z wprowadzoną przez rząd SLD ustawą z 27 sierpnia 2004 roku o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych – „osoba duchowna, niebędąca podatnikiem zryczałtowanego podatku od przychodów osób duchownych, wykonująca umowę agencyjną lub zlecenia albo inną umowę o świadczenie usług, do której zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego stosuje się przepisy dotyczące zlecenia, bądź też wykonująca pracę nakładczą opłaca składkę na ubezpieczenie zdrowotne również z tytułu bycia osobą duchowną”.
Równość w stylu SLD
Oznacza to, że ksiądz pracujący na umowę o pracę, który dodatkowo podpisał umowę-zlecenie z innym pracodawcą, musi opłacić ubezpieczenie zdrowotne z umowy o pracę, następnie z umowy-zlecenia, a z racji bycia księdzem dodatkowe ubezpieczenie zdrowotne. Gdyby nie był księdzem, nie musiałby tego dodatkowego ubezpieczenia płacić. Wynika stąd, że gdyby ksiądz pracujący na uczelni lub generalnie w szkolnictwie nie był księdzem, nie musiałby podwójnie płacić ubezpieczenia. A ponieważ jest księdzem, musi zapłacić. To jest właśnie równość w stylu SLD. Czy nie lepiej wszystko sprawdzić, jak przystaje poważnemu profesorowi?
Trzeba się cieszyć, że SLD – ustami europosłanki Senyszyn – zainteresowany jest wyplenieniem obrzydliwości pedofilii pośród duchowieństwa. Ale dlaczego jedynie pośród duchowieństwa? Czyżby pośród innych środowisk pedofilia była czymś wskazanym, salonowym i zalecanym? Ufam, że przedstawiciele SLD przyczynią się do zwołania okrągłego stołu poszerzonego o wszystkie grupy społeczne dla zwalczania pedofilii. Gdyby europosłanka przyczyniła się do tego, wówczas społeczeństwo doceniłoby inicjatywę, wzrost uznania by podskoczył i zbyteczną sprawą byłoby happeningowe przywiązywanie się do psiej budy na rynku krakowskim. Wówczas walka o uznanie byłaby zbyteczna.
Posłance Senyszyn wtórował Włodzimierz Czarzasty, który zarzucał kardynałowi Dziwiszowi, że nie zdaje egzaminu, a wiele się po nim spodziewano. Abstrahuję od subiektywnych odczuć szefa „Ordynackiej”, gdyż jest to kwestia indywidualnych ocen, do których każdy ma prawo. Ale język, styl i poziom rodem z czasów PZPR.
Oddano mniej, niż ukradziono
Za nim w ślady poszedł poseł Sławomir Kopyciński z SLD, który pozywał do sądu sekretarza Episkopatu Polski „pana biskupa Budzika” za rzekome podważenie jego kompetencji, a na swojej stronie internetowej zamieścił stwierdzenia myślicielki z „Faktów i Mitów”, że Kościół w Polsce dokonał IV rozbioru Polski. Lekceważąc biskupa, wykazał się nie tylko brakiem kultury osobistej – gdyż w krajach Europy Zachodniej, w Ameryce i nawet w Afryce na księdza mówią ksiądz – ale umieszczając teksty z brukowej prasy o rozbiorach Polski, promuje rozmijanie się z historią. Powszechnie bowiem jest sprawą wiadomą, że IV rozbiór Polski został dokonany za sprawą Sowietów i przy pomocy polskich komunistów.
Domagając się likwidacji Funduszu Kościelnego, zapomniał poseł, że fundusz ten dotyczy wszystkich wyznań i związków wyznaniowych jako rekompensata za znacjonalizowane mienie. Na ten cel przeznaczono w tym roku około 0,03 proc. całej kwoty budżetu państwa. Wiele dóbr nie da się już oddać, więc stworzony fundusz czynił zadość nacjonalizacji kościelnego majątku.
Czyżby poseł Kopyciński zapomniał, że z funduszu korzystają także takie związki wyznaniowe, które powstały niedawno i państwo nie ma wobec nich żadnych zobowiązań majątkowych? Dlaczego w tej sprawie poseł nie grzmi?
W niedalekiej przeszłości podobnym błyskiem inteligencji – co opisywał zmarły abp Życiński – tryskali inni przedstawiciele partii ubogich i poszkodowanych, jak – Ryszard Gibuła, senator SLD i Cezary Wawrzyniak, radny ostródzki SLD. Ten pierwszy twierdził, że w kościołach dokonuje się „godna potępienia apoteoza wina dokonywana przez tysiące funkcjonariuszy Kościoła katolickiego”, a ten drugi nieco później zauważył, że stosowanie wina do celów liturgicznych prowadzi do alkoholizmu społeczeństwa.
W zakresie działań Komisji Majątkowej zagrabione mienie w postaci budynków oddawano w stanie totalnej dewastacji. Oczywiście należy się w pełni zgodzić, że wszelkie przekręty w działalności powinny być – o czym już wspominałem w książce „Bitwa o Kościół” – napiętnowane i sądownie osądzone. Aferzystów trzeba ścigać dla dobra Kościoła i państwa.
Piszę to dlatego, iż taki jest wymóg moralności i wielu księży pracujących w terenie niesłusznie cierpi z powodu afer pojedynczych osób! W tym wypadku nie jest to atak na Kościół, lecz na brudne pieniądze w Kościele. Prawo musi obowiązywać wszystkich, w przeciwnym razie staje się bezprawiem.
Jednocześnie to, co zostało ukradzione przez komunistów, powinno być zwrócone. Choć oddano zdecydowanie mniej, niż ukradziono, to trzeba podkreślić, że łatwiej się państwu komunistycznemu kradło, a jakże trudno jego spadkobiercom ująć się za realizacją wymogu sprawiedliwości.
Szczytowym wzorcem nowego stylu postkomunistów była demonstracja intelektualna nazywająca Jana Pawła II „prymitywnym wikarym z Niegowici”. Można więc zauważyć, że znamienną cechą wielu postaw lewicowych fundamentalistów jest pełna kompleksów niechęć do wszystkiego, co związane z religią i Kościołem rzymskokatolickim.
Najśmieszniejsze jest to, że wielu ludzi z formacji SLD na pewnym etapie broniło socjalizmu jak wolności, a dziś jako rzecznicy bronią twórców stanu wojennego i handlują informacjami o błocie. Nie dziwi nic, gdyż na każdym etapie dziejów – jak pisał abp Józef Życiński – pojawiają się ludzie, „którzy uprawiają prostytucję intelektualną”.
Promotorzy bełkotu
Tymczasem nie można gwałcić umysłu, gdyż społeczeństwo potrzebuje prawdziwej mądrości, której na dłuższą metę żadnym falsyfikatem zastąpić się nie da. Chodzi o to, że człowiek potrzebuje nade wszystko sensu, a nie promotorów bezmyślnego bełkotu. Nieprzypadkowo więc Winston Churchill stwierdził, że „jeśli młody człowiek nie jest socjalistą przed trzydziestką, to dzieje się coś niedobrego w jego sercu. Jeśli pozostaje socjalistą po trzydziestce, to dzieje się coś niedobrego w jego głowie”.
Na koniec warto dodać, że nie byłoby powszechnego krzyku i ubarwiania rzeczywistości, gdyby wszystkie elementy słusznej sprawy były wyraźnie klarowne. Chodzi o to, że Kościół chroni wartości, a wartości chronią Kościół, gdy są realizowane.
ks. Robert Nęcek
Autor jest rzecznikiem prasowym archidiecezji krakowskiej, konsultorem Rady do spraw Środków Społecznego Przekazu Konferencji Episkopatu Polski i wykładowcą nauki społecznej i dziennikarstwa Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Tytuł tekstu pochodzi od autora