Radość współczesnego chrześcijanina: znów musze iść do kościoła, nie mogę zjeść mięsa w piątek, nie mogę się zabawić w Wielkim poście. Idziemy czasami na Mszę jak na skazanie. Trzeba iść do spowiedzi bo tak wypada, bo tak każą. Przeczytałem niedawno zdanie, które można potraktować jak kwintesencję stosunku części Polaków do katolicyzmu. Sprzedawczyni w piekarni zwierzała się nieco zbyt głośno swojej koleżance: „No co ty, ja księdzu na spowiedzi nigdy wszystkiego nie mówię. Wiesz, jaka by była awantura?”. Czy będę miał radość odchodząc z konfesjonału z myślą, że udało mi się oszukać księdza? Czy będę szczęśliwy? Może przez chwilę tak. Ale kiedy wejdę w głąb siebie okaże się jak bardzo jestem pusty, jak bardzo zwyciężyła moja pycha. Kiedyś powiedziała i uświadomiła mi pewna siostra zakonna: zobacz jak odchodzisz od komunii, jak wychodzisz z kościoła. Czy jest tam radość? Kiedy byłem mały, cieszyłem się gdy była na Mszy modlitwa Ojcze nasz, bo wiedziałem ze zbliża się koniec Mszy. Są osoby, które z tego nie wyrosły. Czy o to chodzi? Czy chodzi o to żeby coś zaliczyć?
„To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.” Moi Drodzy! Nikt i nic na świecie nie da nam pełnej radości. Bez przyjęcia tej prawdy jesteśmy na straconej pozycji, już jesteśmy nieszczęśliwi. Jan Paweł II w Toronto mówił do młodych chrześcijan: „Ludzie są stworzeni do radości. Słuszne jest zatem Wasze pragnienie szczęścia. Chrystus ma odpowiedź na to Wasze pragnienie. Ale prosi Was, abyście mu zaufali. Prawdziwa radość jest zwycięstwem, czymś, czego nie sposób osiągnąć bez długiej i trudnej walki. Chrystus ma tajemnicę tego zwycięstwa.”
X Qba