W życiu zdarzają się różne połączenia na pierwszy rzut oka nie pasujące do siebie, wręcz przeciwne sobie. Są nimi niebo i piekło, białe i czarne, słodkie i gorzkie, dobro i zło, ciepłe i zimne… i tak możemy tworzyć w nieskończoność. Wśród tych „egzotycznych związków” możemy zauważyć jeszcze jeden: ksiądz i kobieta. Dla jednych normalność, dla innych szok, zgorszenie. Kiedy formowałem się w seminarium Ojcowie duchowni i rekolekcjoniści zawsze nam powtarzali, że kapłan nie może bać się kobiet, unikać ich, uciekać przed nimi. Musi zaakceptować fakt istnienia wokół siebie płci pięknej, czy to się jemu podoba czy też nie. Oczywiście łatwo się mówi – pisze – gorzej z rzeczywistością, która już nie jest tak czarnobiała.
Niedoścignionym wzorem w podejściu do kobiet był oczywiście Jezus. Mimo męskiego otoczenia – 12 Apostołów, bardzo często towarzyszyły Jezusowi kobiety. Postawa Jezusa wobec kobiet najpełniej i najgłębiej uwidacznia się wobec jedynej kobiety Jego życia – Matki. W Niej i przez Nią odsłania się najpełniej odzyskana godność niewiasty. Jezus wnosi w życie współczesnego sobie świata całkowitą nowość, ustala równowagę. Równowartość mężczyzny i kobiety. Broni je, zwłaszcza niezamężne, porzucone, oddalone, bezdzietne (życie tych ostatnich w kulturze izraelskiej nie miało racji istnienia). Naucza, że mają one prawo, jak każdy mężczyzna do słuchania Słowa, do poszukiwania prawdy. Vittorio Messori stwierdzi, iż „dla Jezusa odmienność płci jest przypadkowa, przejściowa oraz taka, która nie stwarza żadnych istotnych różnic między mężczyzną a kobietą…”
Przykład Jezusa jest jasny w sowim przesłaniu. Kapłan w sowim życiu spotyka wiele kobiet. Ciekawostką jest także fakt, iż większość wiernych w kościele stanowią kobiety. Przypatrując się takiej rzeczywistości muszę zawsze pamiętać kim jestem, kim dla mnie jest każda napotkana kobieta. Powinienem traktować ją jak matkę, córkę, otaczać wielkim szacunkiem bez dwuznacznych myśli, słów czy gestów. Oczywiście wraz ze święceniami kapłańskimi nie tracimy własnej seksualności, najważniejsze jest tutaj ukierunkowanie tej wielkiej siły na tworzenie wokół siebie dobra duchowego, pracę z ludźmi do których jesteśmy posłani. Jest to możliwe, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, ale musi być zawsze ta łączność z Bogiem, modlitwa, spowiedź, Eucharystia. Kiedy kapłan zrywa więź z Jezusem w to miejsce wchodzi zazwyczaj kobieta. I nie jest to wina kobiety!
Czy zatem kapłan ma bać się kobiet? Absolutnie nie! Nie uciekniemy od kobiet, kto tak robi jest nienormalny. Co więcej ksiądz powinien widzieć piękno kobiet, zachowywać się naturalnie kiedy rozmawia z ładną dziewczyną. Wiele osób zajmujących się psychologią i teologią stwierdza, że możliwa jest przyjaźń księdza i kobiety. Oczywiście wymaga to wielkiej dojrzałości obu stron. Dominikanin, O Jan Andrzej Kłoczowski w jednym z wywiadów stwierdził, że taka relacja, przyjaźń jest możliwa ale jest wymagająca. Stwierdza zakonnik dalej: „Oczywiście, wymaga to odwagi z obu stron, ale warto ją podjąć. Poza odwagą potrzebna jest tu pewna duchowa przejrzystość, czyli wzajemne potwierdzenie, że wiemy, kim jesteśmy i skąd przychodzimy, że nie jesteśmy „dla siebie” w wymiarze płci, seksu. Takie poczucie daje możliwość otwarcia się, zaufania. Z taką przejrzystością łączy się też zachwyt. Doceniam kobiece piękno, jestem przecież historykiem sztuki… Z wielką przyjemnością patrzę na piękną kobietę. Z uznaniem patrzę też na mężczyzn, moich przyjaciół, którzy przedstawiają mi swoje narzeczone. Potrafię, jako mężczyzna, docenić ich wybór. Dokonuje się to w wolności. Cieszę się, że dokonali doskonałego wyboru. Rosną w moich oczach, że udało się im zdobyć wspaniałe kobiety, że one właśnie ich wybrały. Myślę sobie – gratuluję ci, chłopie….”
Ks. Jakub