Podziękowanie Abp. Stanisława Gądeckiego za 32.ESM Taize

PODZIĘKOWANIE ARCYBISKUPA METROPOLITY POZNAŃSKIEGO

Z całego serca pragnę podziękować bratu Aloisowi i całej wspólnocie braci z Taizé za przygotowanie i przeprowadzenie w Poznaniu 32. Europejskiego Spotkania Młodych. Wasza prostota, rozmodlenie i duch zaufania dla drugiego człowieka, pozwoliły skutecznie ubogacić młodych Waszym doświadczeniem obecności Boga i pogłębić korzenie chrześcijańskiej wiary. Cieszę się z tego, że wielu młodych Wielkopolan skorzystało z okazji i wzięło udział w spotkaniach modlitewnych, panelach dyskusyjnych, warsztatowych przygotowanych przez Wspólnotę

Moje podziękowanie kieruję również do władz państwowych i samorządowych, do wszystkich służb mundurowych i ratunkowych, pracowników transportu, którzy z wielkim entuzjazmem włączyli się w organizowanie tego ekumenicznego spotkania. Dziękuję zarządowi Międzynarodowych Targów Poznańskich, na terenie których odbywały się spotkania młodych w komfortowych warunkach.

Słowa podziękowania należą się księżom kardynałom, arcybiskupom i biskupom oraz członkom Poznańskiej Grupy Ekumenicznej za przybycie na modlitwę z młodymi – nigdy do to jej pory nie uczestniczyło w niej tylu biskupów. Dziękuję ponad dwustu kapłanom, którzy przybyli z rożnych krajów z młodzieżą do Poznania, oraz proboszczom i wikariuszom tych parafii, które gościły młodych ludzi. W szczególności składam podziękowania tym kapłanom, którzy zgodnie z moją prośbą zawiesili na ten czas kolędowanie, aby czuwać nad przyjęciem młodych.

Jak najserdeczniej dziękuję wreszcie wiernym ze 150 parafii archidiecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej, którzy gościli przybyszów z Europy i innych kontynentów za otwartość i serdeczne przyjęcie młodych w swoich domach. Młodzi wielokrotnie podkreślali, że Wielkopolanie okazali im nadzwyczaj wiele serdeczności i gościnności.

Gorące słowa wdzięczności przekazuję dyrekcjom szkół i innych placówek oświatowych, w których możliwe było zorganizowanie sylwestrowo-noworocznego święta narodów.

Nie mogę też zapomnieć o anonimowych wolontariuszach, którzy pracowali przez kilka miesięcy w Centrum Przygotowań i tych, którzy czuwali nad bezpieczeństwem i porządkiem podczas spotkania.

Na koniec pragnę podziękować pracownikom środków społecznego przekazu, którzy relacjonowali spotkanie. Dzięki ich pracy, radość uczestników spotkania mogła dotrzeć do wszystkich.

Pragnę jednocześnie zaprosić mieszkańców Archidiecezji Poznańskiej na modlitwę dziękczynną do kościoła pw. Nawiedzenia NMP w Poznaniu w niedzielę, dnia 17 stycznia, na godz. 15.00. Razem z braćmi z Taizé będziemy wielbili Boga za łaskę wspólnego odkrywania Jego obecności podczas 32. Europejskiego Spotkania Młodych w Poznaniu.

+ Stanisław Gądecki

Arcybiskup Metropolita Poznański

Halloween? Może lepiej Holy wins!!!

no_halloweenŚwięci kontra upiory
Święto Halloween szturmem zdobywa kraj. Czy za lat kilka zamienimy znicze na świeczkę w wydrążonej dyni, a wspomnienia o świętych na przebieranki w czarownice i upiory?
Halloween i uroczystość Wszystkich Świętych. Dwa święta „dotykające” śmierci, ale w kompletnie różny sposób: jedno ubierające ją w maskę rodem z horroru „Noc żywych trupów”, drugie pełne oddechu, światła.
„Święto cukierka” lub „święto dyni”, jak pieszczotliwie określa się Halloween w Stanach, od lat szuka sobie miejsca nad Wisłą. Szkoły organizują dyskoteki, na które nie wypada nie przyjść we wdzięcznym przebraniu wampira czy czarownicy, w restauracjach w nocy z 31 października na 1 listopada trwają podobne zabawy dla starszych (i mądrzejszych?), na wystawach wielu sklepów króluje wydrążona dynia.
Trumna jako „ozdoba” zgorszenia już nie budzi. Tym bardziej niewinna dynia. Mile kojarzy się z jesienią, a tylko nielicznym z duszą potępioną. A nawet jeśli i wiemy, że starożytni podświetlali ją, by poinformować, że czczą demony, to przecież nie ma to większego znaczenia. Bo po pierwsze to zabobon, a po drugie chodzi przecież tylko o dobrą zabawę.

Trick or Treat?
W Stanach, Kanadzie i Europie Zachodniej w nocy z 31 na 1 listopada na ulice wychodzą dzieci przebrane za duchy, wampiry i czarownice. Pukają do drzwi domów, wypowiadając przy tym formułkę „Trick or Treat?” (Psikus czy poczęstunek?), co ma nakłonić gospodarza do poczęstowania dzieci garścią wcześniej zakupionych na ten cel słodyczy.
Szaleństwo Halloween ogarnia cały kraj: młodzież prócz domowych imprez i bali przebierańców często odwiedza „Scary Farm” (straszne farmy), czyli zaadaptowane na ten cel duże przestrzenie, przypominające scenerię filmu grozy. Już miesiąc wcześniej dzieci odrabiają prace domowe związane z tym „świętem”, kompletują przebrania (im bardziej odrażające, tym lepiej) i planują, jak udekorować dom. Posesje stają się więc zamkami wampirów, sztuczne nagrobki wystają z większości ogródków. Strach się bać. 31 października w szkołach odbywają się Halloween Partys, na których szaleją dzieciaki w krwawych kreacjach.

Historia Halloween
Halloween ma swoje korzenie w modnej wśród okultystów kulturze Celtów, którzy witali Nowy Rok właśnie 1 listopada. Zamieszkiwali oni obecne tereny Anglii, Irlandii, Szkocji, Walii i płn Francji. Celtyccy kapłani, nazywani druidami, czcili w tym dniu szczególny sposób boga śmierci Samhain. Tak więc dzień ten stał się świętem śmierci, gdyż tego dnia bóg celtycki wywoływał duchy, złych zmarłych, którzy odeszli w ciągu ostatniego roku. Według celtyckich wierzeń, w tym czasie złe duchy wędrowały po wsiach dokuczając ludziom. Celtowie spodziewali się prześladowań ze strony złych duchów, co wcale nie było dla nich czymś zabawnym. Celtyccy kapłani (druidzi) nakazywali wówczas rozpalanie wielkich ognisk. Na ołtarzach poświęcano bogowi śmierci resztki plonów, zwierzęta, a nawet ludzi. Wokół stosu odurzeni, w stanie transu, Celtowie tańczyli taniec śmierci, zapraszając – i wypuszczając zarazem – duchy ciemności.
Halloween uważano za okres, kiedy granica między światem żywych i umarłych jest najcieńsza a kontakt z duchami był najłatwiejszy. Wierzono, że Samhain kontrolował duchy umarłych. W tę szczególną noc sprowadzał na ziemię potępione dusze złych zmarłych, którzy odeszli podczas minionego roku, żeby odpokutowali swoje złe czyny. Owa noc była nasycona nie tylko wędrówką kapłanów ale również wszelkiego rodzaju sztuczkami czarnej magii. Nieodzownym atrybutem święta Halloween były noszone przez kapłanów duże rzepy, ponacinane na podobieństwo demonów oraz przeraźliwie czarne stroje. Wierzono, że tymi strojami i dyniami będzie można zmylić krążące po świecie demony, by myślał, że jest to jeden z duchów i pozostawiał takiego człowieka w spokoju.
W tradycji amerykańskiej to kalendarzowe już „święto” Halloween wygląda pozornie niewinnie. Dzieci przebierają się za czarownice, wampiry, duchy czy diabły. Problem polega jednak na tym, że wszystkie te postaci w tradycji duchowości chrześcijańskiej związane są z osobą szatana. Obcowanie z tymi tematami, choćby tylko na poziomie znaczeń i zabawy – może przygotować otwarcie się na tę niebezpieczną i realistycznie pojętą rzeczywistość duchową. Fantazje Halloween dotyczą zmarłych, którzy powracają. Jednak zamiast modlitwy, mamy ich przyzywanie i zaklinanie.

Ostatni taki bal
– Uwaga, dzieci! W sobotę urządzamy bal przebierańców. Zbliża się Halloween – ogłosiły zakonnice w polskiej sobotniej szkole przy parafii św. Jakuba w Chicago. Na balu tańczyło sporo pierwszoklasistów. Nie było tylko Dominika. Po kilku dniach nauczycielka zawołała go i spytała: Dlaczego nie byłeś na balu przebierańców? Wszyscy się świetnie bawili. Nawet pani przebrała się za biedronkę! – Nie byłem, bo my w domu nie obchodzimy Halloween. – A dlaczego? – Bo, bo… Bo my wierzymy w Pana Jezusa – odparował chłopczyk.
Nauczycielkę zatkało. Pobiegła do dyrektorki szkoły, zakonnicy i opowiedziała o zajściu. I, co najciekawsze, był to ostatni Halloween w historii szkoły. – To był ostatni rok, kiedy ta szkoła świętowało to kretyństwo – śmieje się mama Dominika.

Holy wins!
Wiele katolickich rodzin na Zachodzie, musieli odnaleźć się w trudnej sytuacji. W tym dniu starają się wyjeżdżać. Ich dom rzuca się w oczy: nie jest udekorowany. Nie chcą każdemu pukającemu do drzwi dziecku tłumaczyć albo odmawiać� A dla swoich dzieci, razem z innymi rodzinami z parafii stworzyli alternatywę. – Wiedzieliśmy, że sam zakaz niczego nie zmieni i może tylko sprowokować bunt. W miejsce braku halloweenowej zabawy stworzyliśmy inną. Nasze dzieci uczestniczą w All Saints Party. Przebierają się za� świętych, anioły, postaci z Biblii. Organizowane są konkursy na związane z Biblią tematy, jest też taniec i muzyka, słodycze. Musiało to być atrakcyjne, żeby bez żalu nie uczestniczyły w Halloween. Podobne zabawy są w wielu parafiach katolickich (również w protestanckich) na Zachodzie.
Ciekawy pomysł zrodził się w Paryżu. Od kilku lat organizowane są tu czuwania modlitewne dla młodzieży. Nazywa się je „Holy wins” – czyli „Święty zwycięży”. Młodzi śpiewają, modlą się, spędzają razem czas. Kilka tysięcy z nich bawi się podczas koncertu przed kościołem Saint Sulpice. Są poza domem i jest ich wielu – a to już sporo dla nastolatka. A gdy dodać do tego naturalną u młodzieży tendencję do bycia kontra (np. wobec komercji, ale również głupiej mody), to i modlitwa zamiast nakręcanego przez speców od reklamy „święta” staje się atrakcyjna.

Polska przeciw, a nawet… za
Polacy 1 listopada czczą Wszystkich Świętych, a dzień później wspominają bliskich zmarłych i modlą się za dusze cierpiące w czyśćcu. Wielu ludziom nad Wisłą nie przeszkadza to jednak wystawiać w oknach dynie ze świeczką, szykować strojów wiedźm dla ośmiolatek czy w przebraniach rodem z horroru bawić się do rana w restauracjach i pubach.
„A co w tym właściwie złego” – wzruszają ramionami. I podają argumenty: że Halloween jest fajny i śmieszny, że trzeba się przecież zabawić i „odreagować”, że nie można być „świętszym od papieża”, że przecież to zwykły świecki zwyczaj i nikomu krzywdy nie robi.

Współczesne Halloween
Część społeczeństwa zastawia się stwierdzeniem, że to tylko dla zabawy. Myślą: my przecież nie traktujemy tego poważnie. My może nie, ale nie wiemy czy szatan tego nie bierze na poważnie, przecież to jest jego święto. To rzekomo wesołe „święto” jest szeroko nagłaśniane przez media. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że tradycja tego „święta” została przejęta przez satanistów, którzy noc Halloween (z 31 X na 1 XI) uważają za swoje święto sądząc, że wtedy właśnie szatan ma szczególną moc. Jest to więc noc tzw. „czarnych mszy”
Nie dziwi więc, że na praktyki związane ze świętowaniem Halloween zareagowały chrześcijańskie Kościoły Europy. Zobaczyły w tym nie tylko obyczaj pogański, ale też gloryfikację zła, przemocy i śmierci. Emerytowany arcybiskup Mediolanu, kard. C. M. Martini stwierdził, że Halloween jest obcy naszej tradycji tak bogatej w wartości zasługujące na pielęgnowanie. W Polsce zmarły przed kilku laty biskup pomocniczy toruński J. Chrapek uznał obyczaj Halloween za pogański, który promowany przez media i bezmyślną propagandę, prowadzoną także w szkołach, może zamazać chrześcijańską głębię uroczystości Wszystkich Świętych. Halloween jest „świętem” bardzo niebezpiecznym, bo spłycającym i ośmieszającym wartość życia duchowego i pozagrobowego, a czyni to z tym większą perfidią, że wzywa do zabawy właśnie w tych dniach, kiedy my chrześcijanie wspominamy pamięć naszych zmarłych i obchodzimy Uroczystość Wszystkich Świętych.

Kilka słów o Różańcu

rózaniec facetRÓŻANIEC – MODLITWA LUDZI UBOGICH

W społeczeństwie istnieje pewna niechęć do różańca. Skąd to się bierze? Całkiem możliwe, że przeżywamy kryzys tej modlitwy. Zarzuca się różańcowi monotonię, takie sobie „klepanie” pacierza. Czy rzeczywiście tak jest? Czy minęła już epoka różańca?

O tym, że różaniec szczególnie pasuje do XXI w., przekonałem się pewnego razu podróżując rzymskim autobusem. Na przeciw mnie siedział stary Arab. Robił wrażenie skupionego. Dostrzegłem w jego ręku paciorki – coś na kształt naszego różańca – którymi nieustannie przebierał. Pomyślałem – to jest mistyka. A potem przyszło zawstydzenie. Przypomniałem sobie, że mam przecież różaniec w kieszeni. Od tamtej pory zacząłem chodzić z różańcem w ręce, odmawiać go w drodze.

Różaniec jest formą modlitwy, która może towarzyszyć nam wszędzie, a zwłaszcza w „martwych” momentach dnia: w autobusie, w pociągu, w kolejce do urzędu. Dzięki różańcowi ten czas nie jest zmarnowany. W ten właśnie sposób nasze ubóstwo czasowe – gdyż wszyscy narzekamy na brak czasu – może stać się bogactwem. Każdy ma takie chwile, kiedy nie wie, co ze sobą zrobić. Dlaczego by nie sięgnąć właśnie po różaniec? Kiedy brakuje ludziom pomysłu na to jak się modlić, odpowiedź daje różaniec, którego prosta forma czyni modlitwę dostępną dla każdego.

Modlitwa ludzi ubogich

Wielu ludzi ma trudności z modlitwą na różańcu. Jego forma polega na powtarzaniu tych samych wezwań i owszem, istnieje niebezpieczeństwo, że może to być jedynie bezmyślne ich „klepanie”. Ale nie jest to najważniejszy problem. Najważniejszą cechą modlitwy jest nie to, jaka ona jest, ale to, żeby w ogóle była, żeby istniała w życiu. Warto zauważyć, że alternatywą dla „klepania różańca” jest często nie tyle pogłębione odmawianie, ile rezygnacja z różańca. Ktoś uważa, iż jego modlitwa nie jest właściwa i odkłada praktykę, która przysparza mu trudności. Zaniechanie modlitwy sprzyja formułowaniu poglądu, że modlitwa jest czymś bardzo skomplikowanym i niedostępnym dla przeciętnego człowieka, lecz jedynie dla wybranych. Tymczasem różaniec jest modlitwą ludzi ubogich, którzy nie tylko nie potrafią się modlić, ale też nie mają czasu na modlitwę. Tak naprawdę, wszyscy jesteśmy takimi ludźmi…

Głośne wołanie

W codziennym – nie zawsze właściwym rozumieniu modlitwy – dzieli się ją na dobrą i złą. Dobra modlitwa kojarzona jest najczęściej z towarzyszącymi jej przeżyciami, które zostają w pamięci. Czy w modlitwie naprawdę chodzi o przeżycia? Dobra modlitwa ma cieszyć Pana Boga, a człowiek z jego przeżyciami znajduje się na dalszym planie. W modlitwie tak naprawdę chodzi o wyznanie wiary i dokonanie aktu zawierzenia. Natomiast sposób, w jaki się to dokonuje, jest sprawą drugorzędną.

Znawcy tradycji dominikańskiej mówią, że kiedy dominikanów pytano o modlitwę, najczęściej odwoływali się do pacierza. Dlaczego akurat pacierz? Ponieważ kontemplacja w tradycji dominikańskiej związana jest z modlitwą słowną. To właśnie modlitwa słowna wiele rzeczy upraszcza i leczy z ezoterycznego rozumienia kontemplacji czy mistyki. Można powiedzieć, że mistyka jest często traktowana ze zbytnią czcią. A czym jest mistyka, jeśli nie codziennym, prostym doświadczaniem Bożej obecności? Mistyka jest aktem posłuszeństwa, gdyż przez modlitwę w praktyczny sposób wyznajemy wiarę. Zatem słowne powtarzanie wezwań, jest prostą formą wyznawania Bogu naszej wiary. Jej celem – według Teresy od Dzieciątka Jezus – jest sprawienie przyjemności Panu Bogu.

Modlitwa różańcowa może przynieść pokój, radość, ale jej pierwszym celem, podobnie jak każdej innej modlitwy, jest zwrócenie się do Pana Boga. Różaniec wypowiadany głośno, ma swój rytm i melodykę. Właściwie najlepiej byłoby kolejne wezwania śpiewać. Rytm pomaga zaangażować się w modlitwę całemu człowiekowi. Tworzy się specyficzny klimat skupienia. Różaniec odmawiany tylko w myśli znacznie bardziej narażony jest na rozproszenie; myśl nie nadąża za wzywaniem. Głośne wypowiedzenie modlitwy sprawia, że słysząc swój głos, nie zastanawiam się już czy się modlę, gdyż modlitwa staje się faktem.

Brak czasu?

Również w środowisku dominikańskim dostrzega się potrzebę odnowienia modlitwy różańcowej. Wymóg reguły zobowiązuje każdego dominikanina do odmówienia pięciu dziesiątek każdego dnia. Paradoksalnym wydaje się stwierdzenie, iż zakonnikowi może brakować czasu na modlitwę. A jednak może tak być. Kiedy ma się na głowie wiele różnych obowiązków, trudno jest znaleźć czas na modlitwę prywatną. Jednak nie jest konieczne odstawianie na bok ważnych obowiązków, pracę można połączyć z modlitwą.

Będąc zaangażowany w duszpasterstwo, każdego dnia poświęcałem dużo czasu na rozmowy z ludźmi. Pomimo że wierzyłem, iż Duch Święty przemawiał przeze mnie, stwierdziłem, że z pewnością zmieniłby się klimat naszych rozmów, gdybyśmy spotkania zaczynali dziesiątką różańca. Tak też się stało. Z jednej strony nie brakowało mi już czasu na codzienny różaniec, z drugiej – modlitwa stała się integralną częścią rozmów duszpasterskich. Do dziś praktykuję ten sposób wyznawania wiary przed ludźmi. Odmawiany wspólnie różaniec przynosi owoce.

Wojciech Prus – dominikanin, studiował patrologię na Uniwersytecie Angelicum w Rzymie.

Grupa modlitewna św. Ojca Pio

pio_padreZapraszamy na pierwsze spotkanie Grupy modlitewnej św. Ojca Pio w dniu wspomnienia Ojca Pio w środę 23.09.2009. Msza św. o godz. 18.00, po Mszy spotkanie Grupy modlitewnej. Zapraszamy wszystkich!

Pierwsze Grupy Modlitwy Ojca Pio powstały około 1947 roku, a w 1949 roku wydano Statut, dokument regulujący ich działalność. Po raz pierwszy wzmianka o nich pojawiła się w biuletynie „Casa Sollievo della Sofferenza” w czerwcu 1950 roku, w notatce napisanej przez Gugliel­ma Sanguinettiego, który co wieczór otrzymy­wał od Ojca Pio instrukcje dla pow­stającego Domu Ulgi w Cierpieniu.

Od początku Grupy Modlitwy były związane z Domem Ulgi w Cierpieniu, który dawał im pierwsze wskazówki co do prawidłowego funkcjonowania, kierował nimi, poprawiał błędy. Z czasem zaczęły powstawać w różnych parafiach Włoch, a także poza ich granicami. Dzis działają w wielu para­fiach, zakonach, klasztorach i szpitalach na świecie. Pod kierunkiem przewodników duchowych różnych re­guł i zakonów.

Zapraszamy na inne strony www związane z św. Ojcem Pio:
www.glosojcapio.pl

Gdyby nie Krzyż…

krzyz_sdmKazanie św. Andrzeja z Krety.

Krzyż jest chwałą i wywyższeniem Chrystusa Obchodzimy dzisiaj uroczystość krzyża świętego, który usunął ciemności i przywrócił światło. Obchodzimy uroczystość krzyża i w ten sposób wraz z Ukrzyżowanym wznosimy się ku górze, abyśmy porzuciwszy ziemię i grzechy, osiągnęli dobra niebieskie. Oto jak wspaniałą i niezrównaną rzeczą jest posiadanie krzyża. Kto krzyż posiada, posiada skarb. Słusznie nazwałem skarbem to, co z imienia i w rzeczywistości jest najwspanialsze z wszystkich dóbr. Przez niego bowiem, dzięki niemu i w nim objawia się istota naszego zbawienia i powrót do pierwotnego stanu.

Gdyby nie było krzyża, Chrystus nie zostałby ukrzyżowany. Gdyby nie było krzyża, Życie nie zostałoby przybite gwoździami do drzewa. Gdyby nie było przybite gwoździami, z boku nie wypłynęłaby krew i woda dla oczyszczenia świata, dokument grzechu nie zostałby zniszczony, nie otrzymalibyśmy wolności, nie radowalibyśmy się drzewem życia, raj nie zostałby otwarty. Jeśliby nie było krzyża, śmierć nie byłaby zwyciężona, piekło nie zostałoby pozbawione swej mocy.

Wielką zaiste i cenną rzeczą jest krzyż. Wielką, ponieważ przezeń otrzymaliśmy wiele dóbr, o tyle więcej, o ile większość z nich jest owocem cudów i cierpień Chrystusa. Cenną zaś, ponieważ krzyż jest znakiem męki i tryumfu Boga: znakiem męki z powodu dobrowolnej w męce śmierci; znakiem tryumfu, ponieważ dzięki niemu szatan został zraniony, a wraz z nim została pokonana śmierć; ponieważ bramy piekła zostały skruszone, krzyż zaś stał się dla całego świata powszechnym znakiem zbawienia. Krzyż jest chwałą i wywyższeniem Chrystusa. Jest kosztownym kielichem obejmującym wszystkie cierpienia, jakie Chrystus za nas poniósł.

O tym, że krzyż jest chwałą Chrystusa, dowiedz się z Jego własnych słów: „Teraz Syn Człowieczy został otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony i zaraz Go chwałą otoczy”. I znowu: „Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał”. I jeszcze: „Ojcze, wsław imię Twoje. Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię”. Słowa te wskazywały na chwałę, którą miał otrzymać na krzyżu. O tym zaś, że krzyż jest także wywyższeniem Chrystusa, posłuchaj, jak sam powiada: „A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie”. Widzisz więc: Krzyż jest chwałą i wywyższeniem Chrystusa